czwartek, 14 lipca 2016

110 km w dwa dni czyli do Boskovic droga kreta...

Mialy te Boskovice peknac na raz i nawet zanosilo sie... Z Rymarova az milo lecialo sie z gorki (67,6 - trzeci moj wynik). W Unicovie piwko w Cafe Mozart (cud dzieweczka podawala) a w Litovelu w knajpce niedaleko rynku. Zwlaszcza to pierwsze miasteczko urokliwe (nie tylko przez obsluge) ale przez kosciol starodawny i ratusz okazaly. To drugie juz mniej ale tez pozytywne - byla dopiero 13-ta a ja juz 35 km przelecialem.  wyliczalem sobie, ze jeszcze gora 4 godziny i bede. Niestety w tym czasie dopiero opuszczalem Konice, gdzie zjadlem wyprazany syr z hranolkami. Znamienne, posilek ten w polaczeniu z dzikimi czeresniami wczesniej bez umiaru zezeranymi z przydroznych drzew utworzyl mieszanke wybuchowa - wybuch nastapil zaraz za miasteczkiem, bo na tyle wystarczylo mi sily woli. Miejsca w zoladku zrobilo sie wiecej ale  i sil ubylo jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki... No i zrobilo sie pod gore, zaczelo padac i czas uciekal a kilometry nie. No i okazalo sie, ze drog do Boskovic jest wiele ale zadna nie jest krotka. W Hornym Stepanovie zapytalem o nocleg ale pani w knajpie przez 1,5 godziny nie mogla sie dodzwonic do majitela (wlasciciela) ubytovni, ktora tam byla. Opity (bo glupio tak siedziec) postanowilem wyruszyc dalej, mlodziez na przystanku poinformowala mnie, ze nejaki penzion je v Lipovie... 6 km pod gore. Nie bylo, jak i zywej duszyw calej wiosce. Dopiero za jakis czas trafila sie staruszka i wskazala Protivanow - kolejne 9 km przez wielki kopiec. Jechalem z wywlonym jezorem, bo 22 sie zblizala. Prawie umarty zadzwonilem do drzwi penzionu Grill Bar ale okazalo sie, ze nie ma kto otworzyc - w tygodniu recepcja do 21.30! No to poszedlem na plac zabaw i tam robilem moj maly namiocik. Zaraz zaczelo lac i przestalo na pol godziny kolo 8.30 - akurat, zeby sie zwinac. Do Boskovic w koncu dotarlem i w zwiazku z oszczednosciami dnia poprzedniego fundnalem sobie apartman w Westernovym Mestecku (cale 600 korun, Dzerry opuscil z 900 a Martine zameldowala). Nazywam sie Gruby Dzek... Ale nie strzelalem sie dzis z nikim tylko pralem i suszylem... Ide spac, bo padam na pysk. Jutro znaowy niewiadoma, do Trebica kolo 90 km ale nogi mi mowia, ze to moze byc za duzo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz