wtorek, 12 lipca 2016

62 km przez Gory Opawskie czyli Pan Grubasek nie sklada broni.

Nowa ksywka i militarne konotacje powstaly w Jarnoltowku w glowce czteroletniego szkraba, ktory mijany przeze mnie tempem rekracyjnym poinformowal idaca z nim mame: Pan Grubasek jedzie na wojne! Usmialem sie ale zaraz zaczalem sie zastanawiac czy mi gdzie jaka lufa nie wystaje... Ale nie, wiec musialo to byc skojarzenie z ciezkim sprzetem, bo ja, rower i sakwy to bedzie te 180 kg. Dobrze to odczulem, bo etap byl wybitnie gorski. Kilometraz wykonany ale miejsce docelowe czyli Velkie Losiny odlegle wciaz o 30 km. Kombinowalem jak kon pod gore, zeby uniknac serpentyn rysujacych sie na mapie w skali 1:350000 i w rezultacie mialem dlugie i proste podjazdy. Endomondo doprowadzilo do granicy ale podobno dokonczy jak wjade w zasieg, i sie potwierdzi. Sukces - odpoczywalem czesto ale nie prowadzilem! Tylko przez Karlova Studanke przeszedlem pieszkom ale to z mnogosci ciekawych obiektow do fotografowania i swiezo spozytego piwa, ktore lekko szumialo w glowie. To bylo drugie, pierwsze peklo juz w Zlatych Horach. Zadowalalem sie 11-kami, bo tak nie mula ale te 2 juz na kwaterze zmulily poteznie. Mialem juz poniechac pisania chociaz wiFi dziala jak szatan. Teraz o kwaterze pasowaloby napisac ale jeszcze nie opisalem poczatku i srodka, wiec... Z rana padalo i zmoklem w Prudniku, gdzie pojechalem kupowac pieniadze zagraniczne. Myslalem juz zeby w Wieszczynie zostac ale wypogodzilo sie i ruszylem.. Srodek to byly podjazdy pokonywane w tempie 6 km/h i troche zjazdow przed Vrbnem. Potem znowy pod gore ale z mapy wynikalo niezbicie, ze beda i zjazdy, bo droga prowadzila wzdluz potoku w kierunku splywu. I byly. Sporymi kawalkami prulem 60 km/h ale jakies 20 km przed tym Rymarovem niebo sie rozplakalo nad moja chyba dola i otwarlo swoje upusty. I pod gorke sie zrobilo, na szczescie nie widzialem, bo okulary zaparowaly i jakos dociagnalem. Troche popytalem o nocleg i wylodowalem u pani Very w pensionie Anna. Stargowalem stowke z pierwotnych 4 za przyczyna chyba uroku osobistego i zalosnego "ne bude levni?" co po czesku oznaca czy taniej nie bedzie. Ale i tak prawie 400 wydalem, bo jeszcze polevka cesneckova i dvie piva powiekszyly wydatki. Jest tu nieco rustykalnie z epoki  chyba Husaka; gornopluk itp. ale nie ma co wybrzdzac. Tylko, ze mi sie trasa zes.ala i musze ukladac na nowo. Ale pomysle o tym jutro...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz